Dzień 1
Dzień przed wylotem otrzymaliśmy informacje od Ryanair, że na lotnisku mamy stawić się 3 godziny wcześniej. Biorąc pod uwagę, że wylot był o 6.20 to człowiek zastanawiał się, czy opłaca się kłaść spać. O ile bombelki udało się prawie przyzwoicie położyć to sami poszliśmy spać sporo po 23… ale do rzeczy. Pobudkę i ogarnianie daruje ale wspomnieć należy, ze dzieci spisały się na medal.
Dzień wcześniej Adam wybrał parking. Tani. Ale z pozytywnymi opiniami…Przyjeżdżamy po 3 pod ten parking a tam brama zamknięta, nikogo nie ma. Dzwonimy – „Pani.. Lotnisko to jest dopiero od 4 czynne, kto pani nagadał, że macie być po 3. Zresztą nikogo tu nie ma, alarm włączony, jedźcie sobie na kawę na Orlen i wróćcie o 4”. Świetnie.. Jeszcze nie wylecieliśmy a to niespodzianka. Postanowiliśmy, że Adam wyrzuci nas na lotnisku i chyba, że będzie zamknięte to zrobi kółko i nas odbierze. Oczywiście lotnisko było otwarte, niemniej odprawa zaczęła się z co najmniej 15 min poślizgiem. Przy nadawaniu bagażu przepytywanka – Ma pani test pcr? Mam. Ma pani opłacony na miejscu drugi test? Mam zaświadczenie, że jestem szczepiona. Ma pani polisę? Proszę pokazać. Ma pani deklarację zdrowotną potrzebną na miejscu? Mam. Okazało się, że to pierwszy lot do Jordanii.
Po tym cały zamieszaniu gdzie dodatkowo chłopaki mocno nadwyrężyli moją cierpliwość chcieliśmy przejść bramki bezpieczeństwa i poczekać na Adama. Nie ma łatwo. Kontrola paszportów i od nowa. Ma pani testy pcr? Mam – tu moje i dziecka. Ma pani opłacone testy pcr na miejscu – ja jestem zaszczepiona, tutaj rachunek na dziecko. Ma pani polisę? Mam…No dobra to możecie iść. Ale, ale.. A co z Adamem? Przecież wszystkie papiery mam ja. Nigdzie go bez tej dokumentacji nie przepuszczą. Więc umówiliśmy się z panem, że jak dojdzie Adam to puści całą naszą czwórkę. A w międzyczasie: gość na parking przyjechał z 12min opóźnieniem, potem okazało się, że na parkingu nie ma prądu więc nie mogą otworzyć bramy, wysiadły korki, potem tylko formalności i z dodatkową dwójką lecącą również do Jordanii przyjechał na lotnisko Adam. My zdążyliśmy ponownie stanąć w kolejkę..
Bramki bezpieczeństwa, odprawa paszportowa, sprawdzenie mojego plecaka pod kątem materiałów wybuchowych i spokojnie mogliśmy poczekać na samolot. Jakoś te 3 godziny wcześniej wcale nie wydawały mi się za wcześnie.
Lot przebieg spokojnie, samolot w 1/3 pełny. Adam w gratisie dostał miejsce przy drzwiach awaryjnych, co równało się z dodatkowym miejscem na nogi. Sporo ludzi miało maseczki na brodzie. Spokojnie można było coś zjeść czy wypić.
Lądowanie super. Szybkie dojście do pierwszej kontroli. I tutaj miłe zaskoczenie – Jordańczycy sprawnie wszystkich podzielili na dwie grupy – zaszczepieni otrzymywali wlepki na paszportach tak, że od razu było widać, że są „vaccinated” a grupa bez szczepienia miała sprawdzane rachunki i kierowana do chyba z 8 stanowisk, gdzie pobierano wymazy. Wszystko szybko i bezproblemowo. Kolejne stanowisko to wizy – dajemy wszystkie paszporty i pokazujemy swoje Jordanpassy i płacimy 80JOD + 1,56JOD prowizja za wizy dzieci (40JOD/osoba). Kolejne stanowisko to odprawa paszportowa – celnik obejrzał wszystkie paszporty i zrobił zdjęcia dorosłym – należało zdjąć maseczkę. Jeszcze tylko odbiór bagażu i już. Jesteśmy! Trochę zaskoczeni, ze wszystko poszło tak szybko i te nasze pierwsze wakacje właśnie się zaczynają.
Pieniądze wymieniliśmy w Arabian Bank jeszcze przed odbiorem bagażu. I to chyba był błąd ponieważ zapłaciliśmy prowizję. Kartę SIM z internetem Adam kupił w Zain. Bezproblemowo odebraliśmy też wcześniej zarezerwowany samochód. Mitsubishi Lacer. Chwilę tylko czekaliśmy na fotelik dla Tomka. I w drogę.
Adamowi chwilę zajęło ogarnięcie samochodu. Dosyć szybko też tankowaliśmy, bo samochód dostaliśmy z 1/8 baku. Cena benzyny to 0,79JOD/l. Po 50km, kiedy Adam już był mistrzem szosy zatrzymała nas policja – na szczęście wzorem większości policji na świecie zobaczywszy nasze blade twarze i paszporty puścili nas dalej. Do Akaby jechaliśmy ok. 4 godzin, z czego dzieci i ja większość przespaliśmy. Zatrzymanie się na fotkę a konkretnie otworzenie drzwi samochodu spowodowało dodatkową setkę pasażerów na gapę w postaci much.