Droga samochodem do Krabi
Droga była nudna. Człowiek przywykł już do ruchu, nie przeszkadzał mi już ruch lewostronny, czułem się jakbym jeździł po Warszawie. W związku z tym, cały dzień jazdy jawił się mocno nudno. Pomysł, aby dojechaćsamochodem do Krabi był dobry, ale ostatni kawałek był za długi, lepiej byłoby rozbić go na 2 dni. Niestety, nie znalazłem nic po drodze, co warte byłoby „straty” jednego dnia plaży. Owszem, widokowo było całkiem całkiem– szczególnie, że google maps prowadziło nas czasem naprawdę drogami zapomnianymi przez Boga i ludzi… Dzięki temu oglądaliśmy, choć przez szybę samochodu, życie tajskich wsi i miasteczek.

Pod koniec drogi, przed oddaniem auta, trzeba było zatankować. Przy okazji w 7eleven kupiliśmy coś do jedzenia, a ja podratowałem się wściekle słodkim energetykiem. I ledwo ruszyliśmy gdy dopadł nas…
Deszcz

Na szczęście nie padał długo, może ze 30 minut. Gdy wjechaliśmy samochodem na lotnisko w Krabi, gdzie mieliśmy oddać auto, zaczynało znów przebijać słońce.
Zwrot auta
Oddając auto, spodziewałem się dokładnego sprawdzenia, czy wszystko jest w porządku. dziewczyna, która odbierała auto obejrzała je dookoła, spisała licznik, zerknęła w środek i powiedziała, że OK. Trwało to może ze 2minuty. Zaskakujące. Do umówionego spotkania z naszym transportem na Ko Lantę mieliśmy jeszcze godzinę, więc spędziliśmy ją snując się po lotnisku i usiłując dostać kontakt do kierowcy. Trochę nerwów z tym było, bonie odbierał lub nie dawało się dogadać, ale koniec końców przyjechał.
Na Ko Lantę!
Podróż na Ko Lantę zajęła nam godzinę, może 1,5godziny. Do widoków z auta byłem już przyzwyczajony, więc nie było to coś ah-oh. Przepłynęliśmy promem i już w ciemnościach dotarliśmy do naszego hotelu na Ko Lanta –
Cha-ba bungalows & art gallery
.
Hotel

Szybko wykonaliśmy check-in, dostaliśmy naprawdę ładny bungalow, rozpakowaliśmy się i poszliśmy na kolację do baru na plaży. Spędziliśmy wieczór przy świecach (świeczce) kilkanaście metrów od morza. Jednak wartobyło tyle czasu jechać…

Zostaw po sobie ślad