Jaskinia Dim

Zanim dotarliśmy do Jaskini Dim, musieliśmy pokonać drogę wąskimi dróżkami. Było to dość stresujące dla moich pasażerów, bo co chwilę mijały nas inne jeepy z turystami, którzy wyglądali na bardzo podekscytowanych myślą o zobaczeniu kanionu Sapadere. Na szczęście, przy jaskini Dim nie było tłoku i znaleźliśmy miejsce parkingowe bez problemu. Zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy w górę, bo jak to zwykle bywa, wejście do jaskini znajdowało się na szczycie wzgórza. Nie wiem, czy to jakaś zasada, że jaskinie muszą być na górze, ale może to ma swój sens, bo potem łatwiej się schodzi. Jaskinia była bardzo ładna i nowoczesna, z metalowymi podestami i oświetleniem. Ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby oświetlić jaskinię na kolor krwi. Pewnie chciał nadać jej tajemniczego klimatu, ale dla mnie to raczej wyglądało jak scena z filmu o seryjnym mordercy. Nie dałem się jednak zniechęcić i postanowiłem podziwiać cuda natury, które ukrywały się w podziemiach. Jaskinia była naprawdę piękna i imponująca, z różnymi kształtami i fakturami skał. Szkoda tylko, że była tak krótka, że zanim się obejrzałem, byliśmy już na wyjściu. Nie przeszkadzało nam to jednak w zwiedzaniu i podziwianiu niesamowitych form skalnych. Jaskinia nie była zbyt długa, więc szybko dotarliśmy do końca. Tam Nina z dziećmi postanowili zrobić sobie sesję zdjęciową, bo przecież nie można wrócić z wakacji bez pamiątkowych fotek. Wyszliśmy z jaskini, zeszliśmy do auta i wróciliśmy do miasta na obiad.

Zostaw po sobie ślad