Wieczorny spacer
Zanim zaczął się dzień, zaczął się deszcz. Nie był to jednak zwykły deszcz, lecz taki, który sprawiał, że wszystko wyglądało jak z bajki. Niebo było szare, ale nie smutne, tylko pełne tajemnic i magii. Ziemia była mokra, ale nie brudna, tylko lśniąca. Wiatr był silny, ale niestety zimny. W taką pogodę nie można było siedzieć w hotelu i oglądać telewizji. Trzeba było wyjść na zewnątrz i odkrywać świat. A świat był piękny i niesamowity. I deszczowy
Tak postanowiliśmy z Niną, i zostawiliśmy resztę rodziny w hotelu. Oni woleli zostać w ciepłym łóżku i marzyć o słońcu. I grać na tablecie… My zaś chcieliśmy zobaczyć coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Coś takiego jak kominy wróżek – Fairy Chimneys.
Kominy Wróżek Fairy Chimneys
Kominy wróżek to dziwne formacje skalne, które wyglądają jak ogromne grzyby lub kapelusze czarodziejów. Powstały one w wyniku erozji wulkanicznej skał i są jednym z symboli Turcji. Dojechaliśmy do nich bez problemu, bo droga była dobra i oznakowana. Większym problemem było poruszanie się po nich. Ciut szkoda, że się dało wspinać na nie po drabinach lub linach. Miały takie kształty, że trzeba było mieć dużo wyobraźni, żeby nie pomylić ich z czymś innym…
Nie będę ukrywał, że kominy wróżek rozbudziły naszą ciekawość i fantazję. Niektóre z nich wyglądały jak ludzie lub zwierzęta. Inne jak przedmioty lub symbole. A jeszcze inne jak… no cóż… jak sceny z kamasutry. Nie wiem, czy to był zamierzony efekt natury czy przypadkowy zbieg okoliczności, ale niektóre kominy były bardzo… ekspresywne. Nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu i komentarzy. Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo pewnie by nas uznali za zboczeńców lub szaleńców. Kształty skał są no… dość kontrowersyjne jak się ma zbyt bujną wyobraźnię… dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy zrobić tak jak w Kajuracho – gdzie Anglicy skuwali rzeźby zawierające sceny z kamasutry ze świątyń.
Co ciekawe, w części z tych skał mieszkają ludzie. Tak naprawdę to nie są skały, tylko domy wykute w skale. Ludzie żyją tu od wieków i mają swoje tradycje i zwyczaje. Niektóre domy są bardzo najczęściej proste i skromne. Widzieliśmy domy z oknami, drzwiami, balkonami i nawet panelami fotowoltaicznymi. To niesamowite, jak ludzie potrafią się dostosować do warunków i korzystać z tego, co mają.
Dojechaliśmy do auta i pojechaliśmy dalej. Mieliśmy jeszcze wiele do zobaczenia i do przeżycia. Dzień był jeszcze młody. Znaczy nie było ciemno.
Göreme Open Air Museum
Zanim dotarliśmy do Göreme Open Air Museum, mieliśmy już za sobą cały dzień pełen przygód i wrażeń. Ale nie mogliśmy sobie odpuścić tej atrakcji, bo słyszeliśmy, że to jedno z najciekawszych miejsc w Kapadocji. Göreme Open Air Museum to nic innego jak zespół ponad 30 kościołów i klasztorów wykutych w tufie wulkanicznym. To niesamowite, jak ludzie potrafili stworzyć takie cuda architektury i sztuki w tak trudnym materiale. Niektóre z tych budowli mają ponad 1000 lat i zachowały się do dziś w doskonałym stanie.
Zaparkowaliśmy nasz samochód na parkingu obok muzeum i ruszyliśmy na zwiedzanie. Było już późno, więc nie było tłoku. Pogoda też nam sprzyjała – po deszczu wyszło słońce i oświetliło pięknie krajobraz. Na wejściu kupiliśmy bilety za 300 lir od osoby i dostaliśmy mapkę z zaznaczonymi najważniejszymi punktami. Muzeum jest wpisane na listę UNESCO, więc warto było wydać te pieniądze.
Pierwszym obiektem, który nas zainteresował, był klasztor Nunnery. To sześciopiętrowa budowla z wieloma pomieszczeniami, które służyły zakonnicom do życia i modlitwy. Na pierwszym piętrze była jadalnia, kuchnia i spiżarnia, na drugim kaplica z freskami przedstawiającymi sceny z życia Jezusa, na trzecim kościół z kopułą i trzema absydami, a na czwartym i piątym cele zakonnic. Ze schodów można było podziwiać widok na całą okolicę. Wchodząc po schodach, czuliśmy się jak odkrywcy, którzy zaglądają do tajemniczych zakamarków historii.
Następnie poszliśmy dalej po ścieżce, która prowadziła nas przez obok innych kaplic i klasztorów. Byliśmy pod wrażeniem ilości i różnorodności tych budowli. Każda z nich miała swój własny charakter i historię. Niektóre były proste i skromne, inne bogate i ozdobne. Niektóre były małe i ciasne, inne duże i przestronne. Niektóre były ciemne i ponure, inne jasne i radosne. Było to jak podróż przez wieki.
Budynki z oddali robią naprawdę dobre wrażenie. Z bliska już mniej. Widać, że skała została niedawno pokryta siatką i tynkiem i już powoli zaczyna to odpadać nie razi to bardzo. Zrobiliśmy sporo zdjęć, nawet udało się że mamy wspólne małżeńskie zdjęcie. Zwiedzanie muzeum zajęło nam około godziny Przed zachodem słońca skończyliśmy i wróciliśmy do hotelu, odwiedzając jeszcze sklep spożywczy robiąc zakupy na kolejny dzień, który spędzimy w drodze na wybrzeże.