Auto umówione mieliśmy na godzinę 8. Naszą ulubioną knajpę otwierają 7:45 – więc ze śniadankiem byśmy mieli kłopot (L: Zasadniczo o 7:30, ale dreptaliśmy tam koło 7:25 i nie wyglądało, że zaraz otworzą). Wstaliśmy 6:30 (Lipki to pewnie 7:29) i po zimnym prysznicu skoczyliśmy na śniadanko do innego lokalu. Okazało się, że kolejna knajpa otwarta jest od 6:00. L: To potwarz. Wstaliśmy wcześniej, ale prysznicujemy się wieczorem, więc nie musimy wstawać godzinę wcześniej!Jedzenie było gorsze niż w naszej (UK) Ulubionej Knajpie, ale bez przesady. Nasz kierowca ma na imię Kiero. To bardzo upraszcza zapamiętywanie… Jechaliśmy w stronę Pramabanan, jednak po drodze zahaczyliśmy najpierw o świątynię z hinduistyczną z IX wieku – Sambisari. Została wykopana przypadkiem i 21 lat składali kawałki kamieni jak puzzle 3D. Świątynia nie jest wielka, ale całkiem ładna. Następnie pojechaliśmy do świątyni Candi Sari, rzut sombrerem od Prambanan. Ta była inna, mniej strzelista, a bardziej kwadraciasta. W sumie to 3D, więc sześcienna. Wstępy do tych świątyń nie są biletowane ale płaci się „datek” w wysokości 2000rs za osobowejściówkę. Świątynie są fajne z dwóch względów. Po pierwsze są małe, a po drugie – praktycznie nie ma tam turystów. Ta pierwsza świątynia jest polecana dla kobiet, aby nabierały sił. Ne wiedzieć czemu wszystkim utkwiła w głowie wizja, że silniejsza kobieta będzie się bardziej spełniała w kuchni… L: Na miejscu były poprzebierane dzieci z rodzicami, co chwilę któryś rodzic pytał, czy może zrobić zdjęcie swej pociechy z nami. W sumie później w innych świątyniach też nas zaczepiali, ale na taki dość miły „chiński” sposób – przepraszam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie z Panem? Ewentualnie robią zdjęcia z ukrycia, natomiast nie takiej chamówy i fotek na bezczela jak w Indiach.Następnie podjechaliśmy do Prambanan. Wejście kosztuje niemało – 171 000 za osobę (jakieś 60PLN) i cały czas zastanawiam się, czy było warto. Z jednej strony to nie majątek, a z innej – porównując do 2000 za wcześniejsze świątynie… to trochę za dużo. Ale jest pod opieką UNESCO, więc za to się płaci. No i w sumie za obsługę – powitalna darmowa kawa/herbata/zimna woda, kolejka/pociąg w środku parku… Co nie zmienia faktu, że mam mieszane uczucia. W sumie mógłbym zobaczyć to zza płotu i też byłoby ok.

 

Zostaw po sobie ślad

Podobne wpisy