03.10.2010 – niedziela – Dengfeng –> Zhengzhou –> Beijing
Jak dobrze się wyspać! Kręciliśmy się to w prawo, to w lewo, dosypiając do woli, czyli do 11.00. Po spakowaniu się poszliśmy na śniadanie, znowu na pierożki, ale gdzie indziej. Wyglądały bardziej jak nasze uszka, choć zawierały znowu szczypiorek i mięsko. Dostaliśmy ocet balsamiczny do maczania oraz herbatkę do picia (24 Y za wszystkich). Pośniadaniu, nasza miła recepcjonistka rozbroiła nas kompletnie, obdarowując naszą czwórkę drewnianymi bransoletkami z Shaolin! Niesamowicie przyjazna dziewczyna. Żegnaliśmy się wylewnie obiecując pozytywny komentarz na blogu [oto i on ] i było naprawdę miło. Na dworcu autobusowym bez problemu kupiliśmy bilety do Zhengzhou i po ok. 2 h byliśmy tam (miasto wygląda nieciekawie ogólnie).
03.10.2010 – niedziela – Dengfeng –> Zhengzhou –> Beijing
Poszliśmy do Dico’s na hamburgery ananasowo-kurczakowe i lody. Grześ usiłował domyć ubrudzony jakąś przyprawą podczas transportu autobusem plecak, ale bez sukcesu. Dotarliśmy na dworzec i siedząc w zatłoczonej, nie tak fajnej jak poprzednio, poczekalni oczekiwaliśmy na pociąg. Teraz w nim siedzimy (koszt 256 Y / os. 1 klasa), ma nas w 5 h dowieźć do Pekinu. Jest dość komfortowo, ale jedzie wolniej niż ten do Zhengzhou, przynajmniej na razie.
Ee, w porywach jechał 200 km/h, amatorka ;p
Próby złapania autobusu o 23.00 spełzły na niczym, więc karnie ustawiliśmy się w kolejce do taksówek (jak za starych czasów w Polsce) i za 29 Y dotarliśmy do naszego hostelu: City Central Youth Hotel (67 Y / os. w dwójce bez łazienki). Dokładnie tak, jak pisało w LP: bez charakteru, wielki kombinat, ale dobra lokalizacja. Okazało się, że jeden z naszych pokoi jest zajęty (!), więc na tę jedną noc dadzą nam jedną dwójkę z łazienką. Nina i Adam chcieli pójść od razu do tego docelowego pokoju, więc wzięliśmy tamten. Wszystko OK, tylko śmierdzi fajkami niemiłosiernie. Wietrzenie przez 2 h nic nie dało. Ale chociaż komfortowa kąpiel i idziemy spać o 3.00.