Przeszliśmy kolejny kawałek, do wykutej w skale świątyni z 12 wiecznymi freskami. Oglądaliśmy zbiornik na wodę, wydrążony w skale akwedukt i wiele komnat na wino. Mnich pił pół litra wina rano, na obiad i na kolacje. 1,5 litra wina dziennie to dość wesołe życie… jak na mnicha. Szczególnie, że nie mogli ze sobą rozmawiać w dzień, rozmawiali tylko po zmroku, z balkonów… W XIII wieku trzęsienie ziemi zniszczyło częściowo Wardzię, odsłoniło część komnat, więc zajęli się drążeniem dalej. W Wardzi i całych okolicznych górach jest ponad 3000 jaskiń służących mnichom za schronienie. Co ciekawe, w tym skalnym mieście, w czasie pokoju żyło 800 mnichów, a w razie niepokojów, mieściło się tu nawet 40000 okolicznych mieszkańców.
Z Wardzi wyszliśmy tajnym tunelem, teraz częściowo odsłoniętym przez trzęsienie ziemi i zeszliśmy 200metrów w dół, na poziom rzeki. Dobrze, że nie jechaliśmy autem na górę, bo teraz ktoś musiałby po nie drałować…
Droga do Batumi – na azymut przez góry
Jako kierowca zostałem wylosowany ja. W sumie kierowca ma w miarę dobrze bo nie majta nim jak narodem wybranym po pustym sklepie tak, jak tymi z tyłu auta, więc jakoś strasznie nie protestowałem. Dojechaliśmy do miejscowości,której nazwy nie pomnę, ale jest to zjazd z główniejszej drogi na Wardzię.
Mają bardzo malowniczy zameczek i most wiszący. Most przeszliśmy w jedną i drugą stronę majtając nim na wszystkie strony, zameczek zostawiliśmy w spokoju.
Z Wardzi do Batumi można jechać dwojako. Czerwoną drogą, wracając się prawie do Gori i żółtą, na skróty, przez przełęcze. Nie chciało nam się wracać, więc wybraliśmy drogę żółtą. Mieliśmy świadomość, że Gruzini nie lubią tamtędy jeździć i czasem nawet taksówką tam nie da się przejechać, ale wzięliśmy to za ich fanaberie, których jednak trochę mają (Lipek: poza tym Czech Mirek, ktory jest w Gruzji trzeci raz zapytany o jakosc drogi odpowiedzial: fajna jest! Do dzisiaj nie jestesmy pewni, co mial na mysli.). W miasteczku zapytaliśmy policjanta,czy droga którą jedziemy, jest na Batumi. Zapytał która, jak dowiedział się, którą chcemy jechać, zrobił dziwną minę i powiedział, że tak, to ta droga. Podziękowaliśmy i ruszyliśmy w drogę. Po drodze jeszcze w jednej miejscowości napadliśmy na sklep i bar, kupując chaczapuri i napój o smaku budyniu waniliowego.
15:00 Kończy się asfalt
15:03 Nie jest źle, jedzie marszrutka. Znaczy nie może być źle.
15:07 zaczynamy podjazd pod górę.
15:20 Przerwa na sikanie. Słońce świeci, cieplutko, aż się chce piknik zrobić.
15:27 Ruszamy w drogę. Zastanawiamy się, o co chodziło tym Gruzinom. Źle nie jest, co prawda przepaść z jednej strony może budzić jakieś złe skojarzenia, ale ogólnie nie jest źle.
15:35 Coś zaczyna kropić. Zaczynamy sobie życzyć różne rzeczy. Lipek zażyczył sobie przejazdu przez bród.
15:40 Przejazd przez bród. Lipek szczęśliwy
15:41 To co pada zaczyna mieć biały kolor. Nina życzy sobie 30 stopni.
15:42 Na drzewach widać trochę śniegu.
15:45 Wyświetlacz w samochodzie (zepsuty) pokazuje, że na zewnątrz jest 30 stopni. Nie wiedzieć czemu, Nina nie jest szczęśliwa.
15:53 Zaczyna porządnie sypać śnieg. Z budki przy drodze wytaczają się dwaj tuchtoni. Jeden twierdzi, że nie ma przejazdu, drugi po chwili namysłu i braku komunikacji z nami, stwierdził, żebyśmy jechali. Zaufaliśmy doświadczeniu starego czukczy, spalonego czaczą. Się da to się da. Zawracanie teraz byłoby strasznie męczące i dołujące. Jedziemy dalej, mimo iż humory z tyłu auta oklapły. Lipek: aby podtrzymać ducha, co jakiś czas podaję odczyt GPS ile nam zostało metrów do wjechania na przelecz 😉
15:57 Spotykamy ładę Nivę, jadącą z przeciwnej strony. Zatrzymujemy i pytamy jak jest. Kopa śniegu… Ale pan pokazał, że za przełęczą jest lepiej. Chwilę później mija nas rozpędzona ciężarówka zjeżdżające z góry. Skoro oni przejechali, my też przejedziemy!
16:00 Jest dobrze. Nie widać przepaści po boku. Z mniej pozytywnych rzeczy, nie widać też nic przez szybę, która zaparowała.
16:09 Odparował kawałem 10cm^2 szyby. To pozytyw. Negatywem jest to, że za szybą widać tylko biel. Ktoś zakosił wszystkie kolorki.
16:13 Pozytywna wiadomość – żyjemy. Negatywna? nie widzę na więcej niż metr przed autem.
16:14 Pozytywna wiadomość – żyjemy. Negatywna? nie widzę drogi.
16:15 Pozytywna wiadomość – żyjemy. Negatywna? nie widzę wycieraczek…
16:16 Wysyłamy Michała, by przecierał szlak. I wycieraczki. Dobrze, że trzymał się auta, to się nie zgubił. Wiadomość pozytywna? Kierownicę dalej widzę…
16:16 Hip Hip, HURRA! widzę metr przed siebie. Minusem jest to, że widzę przed sobą zaspę, z 80 cm śniegu i muszę przez nią przejechać. Z tyłu auta nagrywają filmik z testamentem.
16:17 Osiągnęliśmy szczyt wzniesienia! 2050 metrów wedle GPS’a Lipka i wedle napisu na pomniku, w który udało mi się nie walnąć. Teraz może być tylko lepiej. Nawet mija nas samochód jadący z naprzeciwka.
16:20 ślady samochodu który minęliśmy, zniknęły pod śniegiem. Widać na 2 metry.
16:23 Dzwonią do mnie z pracy. Nie mają internetu. Przekrzykuję wichurę i drę się, co mają robić. To pozytywne, bo zająłem się rozmową i podświadomość kieruje autem. Przez 5 minut rozmowy udało nam się zjechać z 70 metrów różnicy poziomów.
16:30 Zaczyna być widać przepaście.
16:33 Pod górę jedzie Ford Transit z 40 ludzi na pokładzie. Pytają, jak droga. Pokazujemy ile śniegu. Facet chyba oddycha z ulgą i jedzie w górę. W sumie w 40 osób to tego Transita zaniosą na szczyt…
16:53 Pojawiają się pierwsze kolory inne niż biel.
17:12 pojawiają się pierwsze przebłyski asfaltu.
17:15 Kończą się przebłyski asfaltu
17:45 Asfalt pojawił się na dłużej. Udało mi się rozpędzić nawet do 40km/h. Wyłączyliśmy napęd4x4
19:00 Ciemno. Plusem jest to, że część Gruzinów zapaliła nawet światła. Inna część włącza tylko, jak nas widzi, na chwilę. Lipek: minusem to, że nasza Aurora ma światła ustawione wprost na twarze jadących z naprzeciwka. Każdy też częstuje nas światłami drogowymi, zapewne siarczyście klnąc.
19:10 Zamieniam się za kierownicą z Lipkiem. Przez najbliższą godzinę Lipek usiłuje nas zabić. Lipek: kalumnie! Po prostu chcieli być szybko w Batumi, bo było ciemno i głodno a adrenalina opadła 😉
20:ileśtam Jesteśmy w Batumi.
Taksówkarz pokazuje jak jechać. Zasłania sobie jedną dłonią jedno oko, a drugim okiem mruga 2 razy na Michała. Michał wykazuje się inteligencją godną Mensy, załapując, że po 2 światłach trzeba skręcić w lewo. O dziwo trafia… Dojechaliśmy na kwaterę.
Następnie poleźliśmy jeszcze do knajpy, ale knajpy to już Michała domena i nie będę mu odbierał pracy, niech sam opisuje. Mimo szaleńczej chęci spicia się do nieprzytomności, po trudach drogi, 2 kubki wina nie wyłączają mi świadomości… Wracamy na kwaterę spać…