Rankiem ustaliliśmy, że jednak Michał jedzie z nami do ruin w Coba. Rodzynkiem w torcie, która przeważyła (poza poparzeniem słonecznym?) była możliwość kąpieli w cenotach. Wstaliśmy rano, zjedliśmy standardowe śniadanie + pankejki. Olaboga. Zjedliśmy to przesada – ja tyko dziubnąłem i zrezygnowałem ze swojej porcji. Jakaś taka mąka mi nie podeszła, ponadto byłem już napasiony.

Zostaw po sobie ślad

Podobne wpisy