Iwona w dniu wczorajszym zapomniała wydać polecenia wczesnego wstania. To zaskakujące, zważywszy na jej wrodzone ADHD (ale bardziej popołudniowe niż poranne, więc może dlatego). W związku z tym, wstaliśmy o godzinie dowolnej – uśredniając całą naszą grupę, wstaliśmy przed 10. Śniadanie – już przyzwyczailiśmy się do tego, że na śniadanie jest tost/2 tosty + jajecznica/omlet i talerzyk świeżych owoców. Plan na dziś – zorganizować wyprawę na Komodo, zobaczyć małpy, zrobić jakiś spacer 8km, załatwić powrót samolotem z Bali do Jakarty, zobaczyć jakieś tańce, napić się rumu i iść spać. W związku z brakiem porannego wstawania, wycieczka była rozmemłana i z hostelu ruszyła dopiero po 12. Nie ma to jak zwiedzać w pełnym słońcu. Sadystyczną radość po cichu czerpaliśmy z cierpienia Lipka. Spalił się poprzedniego dnia i każdy dotyk słońca powodował u niego ekstremalną reakcję alergiczną, zaczynającą się od sykania. Ale skoro boi się żonie postawić i zwiedza w pełnym słońcu… to niech cierpi. My musimy to on też niech cierpi. L: spaliłem się dwa dni wcześniej na nurkowaniu, co wiele nie zmienia bo jak ja się spalę to cierpię co najmniej sześć dni. Jak ja nie lubię ciepłych krajów 😉

Zostaw po sobie ślad

Podobne wpisy