Dziś urodziny Gabriela. W związku z tym wczoraj na kolacje mieliśmy mało zjeść, bo rano mieliśmy iść na czekoladowe cuś. Wstaliśmy rano i wyszliśmy z domu punktualnie. Tak wiem, zaskakujące, ale to najszczersza prawda. I nawet Nina nie maczała w tym swych paluszków. Pojechaliśmy do centrum, zostawiliśmy auto koło bazaru i ruszyliśmy pieszo dalej. W pewnym momencie nawet miałem wrażenie, że chcą byśmy się zgubili, ale twardo szliśmy. Okazało się, że restauracja znajduje się w Hiltonie… Ja kiedyś zabiję ich. Najpierw Martę, a później Gabriela. W sandałach, krótkich spodenkach… i jeszcze ten wredny Gabriel na nasze stwierdzenie, że znów nam nie powiedzieli, że idziemy w eleganckie miejsce, żebyśmy się ubrali jak ludzie (co byłoby trudne, ale pomarudzić zawsze warto) odparł, iż po prostu będziemy wyglądać jak Amerykanie. Łyżeczką do herbaty go pokroję normalnie za te zniewagi. Albo zawiozę na Śląsk i powiem, że jest z Zagłębia. O! To może być dobre. Taki jest plan. Zemsta będzie słodka (Nina: w życiu bym nie pomyślała, że na wyprawę jakby nie bądź trekkingową opłacało się zabrać coś eleganckiego).

 

Zostaw po sobie ślad

Podobne wpisy