Wczoraj wieczorem byliśmy w informacji turystycznej. Na pytanie o Uxmal i Kabah powiedział, że mamy 2 drogi proste i jedną bardziej skomplikowaną. Proste, to wynajem auta, za jakieś 650, podobnie wycieczka zorganizowana. Ale możemy jechać sami, autobusami – co dziś od rana robiliśmy. Zapakowaliśmy się w autobus do Campeche, kupując bilet do Uxmal. Gdy dojechaliśmy na miejsce, daliśmy kierowcy po 10peso, mówiąc, że chcemy wysiąść w Kabah – tak przejechaliśmy 22km.

Kabah

W Kabah są 3 stanowiska archeologiczne, jednego praktycznie nie widać, ze środkowego została góra lekko przypominająca piramidę i brama, łuk triumfalny, na początku drogi Majów. Więcej było po drugiej stronie drogi, aczkolwiek jak widać na zdjęciach – do pełni restauracji jeszcze bardzo daleka droga. Trochę przeszliśmy „dżunglą” by zobaczyć, czy piramida tyłu nie jest ciekawsza. Nie była.Tak naprawdę na jedną część Kabah poświęciliśmy może z 15 minut i poszliśmy na drugą stronę drogi. Nina poganiała, że nie zdążymy na autobus (Nina: poganianie polegało na mówieniu, ile jeszcze czasu zostało). Chyba Ona. Dlatego trochę w biegu zerknęliśmy na najładniejszą część Kabah, połaziliśmy po ruinach, wleźliśmy wzorem Lipków gdzie się dało ( gdzie się nie dało też). Fajne miejsce, na jakieś 40 minut zwiedzania. I tyle nam zajęło, bo nasz poganiacz z batem pogonił nas na autobus. Bo za 20 minut ma przyjechać. I właśnie dlatego w skwarze (Nina: w cieniu, pod drzewem) siedzieliśmy 20 minut do rozkładowego czasu przyjazdu, a później jeszcze kolejne 30. Jakby więcej aut jechało, to byśmy zaczęli machać na stopa. Mieliśmy z Michałem niecny plan przejechać się pickupem ;> Niestety pickupy były pełne arbuzów, a w końcu autobus przyjechał.

Uxmal

W Uxmal, podobnie jak w Chichen Itza wejście kosztowało 177 pestek. I faktycznie budynki, piramidy były już inne. Bardziej okrągłe. W sumie różnica niewielka, bo piramida jest piramidą, ale jak się ogląda kolejną, to ewidentnie widać. Zresztą co ja się produkuje – średnio rozwinięty gimnazjalista odróżniłby te piramidy.

Nina z Michałem wpakowali się na jakąś piramidę, w sumie niezbyt wysoką (pamiętając tą w Coba), ale jednak. To zniszczyło Michała. Słońce, które tego dnia było wyjątkowo dokuczliwe, dopiekło Michałowi i pod koniec wycieczki zrezygnował ze zwiedzania i poczłapał w kierunku wyjścia. My dokończyliśmy oglądanie i dołączyliśmy do Michała.

Powrót też nie był jakiś trudny. Autobus spóźnił się standardowe 30 minut, ale były miejsca, więc zadowoleni wróciliśmy do hostelu. Jeszcze tylko poszliśmy na placyk, zobaczyć czy coś grają – ten obiecany koncert. I du&^% . Nic nie grało. Weszliśmy za to do pizzerii, obleganej przez miejscowych, zamówiliśmy dwie grande pizze i … nie zdołaliśmy ich zjeść we trójkę. Zamówiliśmy jedną z tuńczykiem, jedną mexicanę. Smaczne były obie, aczkolwiek mało słone. Jedną prawie całą zabraliśmy ze sobą.

Wracając z Uxmal zakupiliśmy piwo, więc pizza z piwem – w sam raz. Jednak zbyt napchani byliśmy i postanowiliśmy zjeść pizze na śniadanie. Piwo zjedliśmy na kolację.

Najgorsze, że Michał zatęsknił za Lipkiem i choć bez Lipka, to postanowił przejechać się na schodach. Trochę obił sobie łokieć, więc gdy byliśmy na placu, zaszliśmy do lodziarni i poprosiliśmy o lód. Dostał prawie kilogram, zanim wyjaśnił, że tylko 2 kostki potrzeba. I mam zdementować pogłoski – był trzeźwy, sprawny i gotowy, po prostu śliskie klapki ma. Aha…

Zostaw po sobie ślad